Słowo Boże na Wigilię Paschalną
ks. Rafał Ziemann
Świętujemy Paschę. Pascha znaczy przejście. Triduum Paschalne to trzy dni świętowania Przejścia Pana; przejścia ze śmierci do życia.
Rozpoczęliśmy nasze świętowanie w Wielki Czwartek wieczorną Eucharystią. Wielki Czwartek przypomina nam sakrament kapłaństwa i Eucharystii. Ale przede wszystkim “sakrament służby”. Jezus myje nogi człowiekowi. To znaczy służy. To jest ostatni testament, ostatnia wola, jaką Jezus przekazał nam przed swoim odejściem – służba i miłość.
W drugim dniu naszego świętowania przeżywaliśmy tajemnicę miłości Boga do nas w krzyżu Jezusa. Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Ta prawda była wczoraj w centrum naszej modlitwy i uwagi. W centrum liturgii był krzyż, przed którym klękaliśmy, który całowaliśmy, który adorowaliśmy.
Dzisiejszy dzień był dniem wielkiego milczenia. Wielki święty szabat. Trwaliśmy w nim. Trwaliśmy na modlitwie i adoracji w obecności Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Dzień wielkiego milczenia Kościoła przypomniał nam pobyt Jezusa w grobie. Powoli dobiega ten dzień i znów przychodzimy do Kościoła, by świętować radość zmartwychwstania – radość Paschy.
Drodzy Bracia i Siostry!
Każdy z nas posiada dowód osobisty. Znajduje się w nim zdjęcie i najważniejsze dane dotyczące naszej osoby: imię i nazwisko, imiona rodziców, data i miejsce urodzenia, numer ewidencyjny, numer dowodu, stan cywilny, kto i kiedy wystawił, aktualny adres zamieszkania, zdjęcie oraz nasz rysopis. Wszystko dokładnie i skrupulatnie odnotowane.
Bez dowodu osobistego nie załatwimy w urzędzie żadnych spraw. Potrzebny jest nam w Urzędzie Stanu Cywilnego, przy sprawach sądowych, skarbowych, a nawet przy odbiorze listu poleconego w Urzędzie Pocztowym.
Gdy dowód osobisty nam zginie lub zostanie zniszczony: zalany wodą, wyprany…, to bardzo szybko musimy zgłosić to w odpowiednim urzędzie i złożyć wniosek o wyrobienie nowego dokumentu tożsamości. Bez niego bowiem nasze codzienne życie, załatwianie nawet najprostszych spraw będzie niemożliwe.
Jako chrześcijanie też posiadamy taki dowód osobisty, a jest nim sakrament chrztu świętego. Dziś w sposób szczególny nawiązuje do niego liturgia Wigilii Paschalnej, gdy słyszymy słowa Pisma świętego o stworzeniu świata, przejściu przez Morze Czerwone, o zapowiedzi nowego i wiecznego przymierza czy wreszcie o nowym życiu w Jezusie Chrystusie. Dziś w czasie tej liturgii Wigilii Paschalnej odnowimy nasze przyrzeczenia chrzcielne, za co Kościół święty, Matka nasza, udziela nam odpustu zupełnego.
Jednak ten nasz dowód tożsamości chrześcijańskiej może być zatarty albo zniszczony.
W doborowym towarzystwie jeden z uczestników rozmowy chwali się: „Ja chodzę tylko do kościoła pięć razy do roku i uważam, że jestem dobrym katolikiem. Spowiadam się tylko raz w roku, bo po co więcej razy”. Czy to jest katolicyzm? Czy to jest wiara? Żadną miarą. Nie ma co się oszukiwać, że skoro jesteśmy w kościele od wielkiego święta, to jesteśmy ludźmi wierzącymi. Jeśli ktoś nie uczęszcza na niedzielną eucharystię, to musi sobie zadać pytanie czy jeszcze jest sobą wierzącą. Św. Jakub Apostoł przypomina nam: „Wiara bez uczynków martwa jest!”. Można spotkać wielu ludzi, którzy mówią: „Wierzę, ale…”. I kwestionują dogmaty wiary, chrześcijańską moralność, przyklaskują złu…
Gdy rozmawiam z młodzieżą w czasie katechezy lub przy innych okazjach na temat modlitwy, wiary, to okazuje się, że sytuacja jest tragiczna. W domu nie ma modlitwy, dzieci wypychane są do kościoła, a rodzice pozostają w domach. Wielu młodych ludzi nie umie nawet 10 Bożych Przykazań. Gdzie są w tym wypadku rodzice, babcie i dziadkowie? W sakramencie chrztu świętego przecież solennie zapewniają: „Jesteśmy świadomi obowiązku wychowania swoich dzieci w wierze”.
A rekolekcje szkolnych dla dzieci i młodzieży: „Rekolekcje nie są przecież obowiązkowe”
Drodzy Bracia i Siostry!
Dziś będziemy wyznawali naszą wiarę i odnawiali przyrzeczenia chrzcielne, zostaniemy pokropieni poświęconą wodą, aby przypomnieć sobie o własnym chrzcie. Święty Paweł przypomina nam: „Jeśli ustami swoimi wyznasz i w sercu swoim uwierzysz, że Jezus jest Panem, osiągniesz zbawienie”. Nie wystarczą więc tylko słowne deklaracje, ale potrzeba czynów.
Zapalony paschał, który symbolizuje Chrystusa Zmartwychwstałego zanurzany w wodzie w czasie jej poświęcenia, wskazuje na Niego jako na dawcę nowego życia. Przypomina nam to, że chrzest ma być dla nas nie tylko zanurzeniem w śmierci Chrystusa, ale także „obmyciem odradzającym i odnawiającym w Duchu świętym”.
Prawdziwe życie chrześcijańskie to nieustanne przechodzenie wód Morza Czerwonego, wód grzechu, aby żyć w łasce dzieci Bożych. Jest to nieustanne naprawianie i odnawianie tego naszego dokumentu tożsamości, jakim jest chrzest. Może litery Bożego słowa w nas już dawno się zamazało, a może nasze zdjęcie jako Bożego dziecka w niczym takiego zdjęcia nie przypomina. To przechodzenie od śmierci do życia to odnawianie relacji pomiędzy Bogiem, a nami.
Chrzest zanurza nas w śmierci Chrystusa. Aby zrozumieć te słowa, trzeba najpierw zrozumieć kim dla nas jest Chrystus na krzyżu: Zbawicielem i Panem. Jest tym, który do końca był posłuszny woli Bożej. I nasze życie chrześcijańskie w świetle krzyża stoi pod znakiem „wybrania”, „powołania”. Każdy chrześcijanin żyje bowiem „w drodze” do Boga, który stanie się kresem życia każdego z nas, tak samo jak był jego początkiem. Nie bez znaczenia na paschale mamy litery: „Alfa” i „Omega” – początek i koniec. Aby na tej naszej drodze życia nie zbłądzić potrzebujemy przewodnika – jest nim „Jezus Chrystus, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala”.
Za chwilę z zapalonymi świecami wyznamy naszą wiarę i odnowimy przyrzeczenia chrzcielne. Niech te słowa będą prawdziwie naszymi słowami, które osądzają pragnienia i myśli serca, które pokrywają się z wyznaniem naszego serca. Postawmy sobie w tym momencie pytanie: jak wygląda mój chrześcijański dowód tożsamości? Co zrobiłem ze swoim chrztem? Amen.